Straż Miejska w Wałbrzychu przestrzega przed korzystaniem z dzikich kąpielisk. Wraz z nastaniem ciepłych dni, do niezagospodarowanych zbiorników ludzie ciągną jak muchy do miodu, choć strzegą ich tablice z napisem “kąpiel wzbroniona”.
- Każdy właściciel terenu, na którym znajduje się niestrzeżony akwen, ma obowiązek umieścić w widocznym miejscu tablicę, zabraniającą kąpieli. Sprawdzamy to już od dwóch tygodni – mówi Jerzy Karski, komendant Straży Miejskiej w Wałbrzychu.
Według funkcjonariuszy, ludzie nie zdają sobie sprawy z zagrożenia. Niebezpieczna może się okazać już sama woda, której skład najczęściej jest nieznany, bo przecież nikt jej nie bada, nie wiadomo co i skąd wpływa do takiego niestrzeżonego zbiornika. Nie wiadomo, jaką głębokość może mieć taki akwen, ani co znajduje się na dnie. Często są to zbiorniki poprzemysłowe, po zlikwidowanych kopalniach i koksowniach.
- Dlatego co roku przed wakacjami apelujemy do rodziców, żeby sprawdzali, dokąd chodzą ich dzieci, czy nie korzystają z niestrzeżonych, niezagospodarowanych jeziorek i stawów – mówi komendant.
W Wałbrzychu takich zbiorników jest kilka. Są one systematycznie sprawdzane przez patrole Straży Miejskiej. Na przykład dawny zbiornik przeciwpożarowy przy ul. Żelaznej na Podgórzu i akwen pokopalniany w Sobięcinie.
- Zwykle spotykamy tu co najmniej kilkanaście osób, czasem też trafiają się wędkarze – mówią strażnicy, lustrujący okolice basenu przy ul. Żelaznej. Jak się okazuje, teren ten należał niegdyś do PKP, kolej też dysponowała zbiornikiem wodnym. - Wokół zbiornika przy ul. Kolejarskiej w Sobięcinie zdarza nam się spotykać młodych ludzi, pływających na różnych łódkach, pontonach czy tratwach. To też nie jest zbyt bezpieczne – dodają strażnicy. Według funkcjonariuszy, największą popularnością cieszy się jeziorko przy ul. Orkana w Poniatowie. - Ludzie lubią tam wypoczywać, wiem też, że mimo zakazu, wchodzą do wody. O tym, jak zdradliwy jest to akwen, świadczą utonięcia sprzed paru lat, a także to ostatnie, z lata ubiegłego roku – mówią strażnicy.
Wtedy w stawie utopił się 14-letni chłopiec, który, choć kąpał się w towarzystwie kolegów, nie zdołał się uratować. Groźnym ostrzeżeniem może też być przypadek 16-latka, który utonął rok temu w Jeziorze Bystrzyckim. Pływał na materacu, mimo dobrze widocznych tablic o zakazie wchodzenia do wody. Niestety, w Wałbrzychu jest tylko jeden miejski basen, zagospodarowany i z ratownikami. Ale i tam zdarzają się problemy.
- Zagrożeniem są osoby, które przychodzą na kąpielisko pod wpływem alkoholu, albo piją na miejscu. Wtedy musimy interweniować, a zdarza się to dość często – mówi wicekomendant. Kazimierz Nowak. Podkreśla, że najgorsze zestawienie, to alkohol i woda – wszystko jedno, czy jest to kąpielisko zagospodarowane czy dzikie. - We wszystkich tych sytuacjach najważniejsza jest wyobraźnia i zdrowy rozsądek – mówi funkcjonariusz.
szela